sobota, 9 maja 2020

Nauka vs. Social Media

Zauważyłam od ostatniego czasu, że moja motywacja do jakiejkolwiek formy nauki jest minimalna i częściej czytam artykuły na różnych stronach internetowych niż podręczniki akademickie. Jednak gdy już złapię wenę, to staram się pisać te nieszczęsne eseje i robić zadania. Skąd najczęściej czerpię inspirację do uczenia się?

Małe zmiany

Jeszcze rok temu studiowałam Stosunki Międzynarodowe, ale doszłam do wniosku, że nie do końca mi się to podoba i raczej wolałabym pójść inną drogą. Zmieniłam na Finanse i Rachunkowość i pod względem tematycznym nie żałuję tej decyzji. Natomiast jest jeden minus... po przeniesieniu się na inny kierunek mam mały deficyt w punktach ECTS i jestem zobligowana nadrabiać przedmioty. Stąd mam więcej nauki, z którą muszę się zmierzyć. 
Ale ale ale....
Nie o tym miałam pisać. Często robię dygresje i się zapędzam... 😂
Więc z natury jestem osobą, która lubi się uczyć i poznawać nowe rzeczy, ale często też brakuje mi motywacji. I tutaj na pomoc przychodzą media społecznościowe. Tak, nie mylę się... 😊
Top 4 najlepsze "motywatory" do nauki (przy niedługim czasie użytku telefonu i innych gadżetów elektronicznych 😅)
1.Najczęściej do działania motywują mnie profile na instagramie związane ze studiowaniem (tzw. "studygram"). Bardzo podobają mi się tego typu konta, ze względu na różnorodność kolorów oraz tematyczność. Obserwuję głównie profile osób, które uczą się języków obcych, głównie angielskiego 🇬🇧, francuskiego 🇫🇷 oraz niemieckiego 🇩🇪
2. Może sam Facebook nie pomaga w nauce, a wręcz przeciwnie - raczej powoduje, że przeglądamy różne konta i posty godzinami zamiast robić coś bardziej produktywnego. Jednak jeśli wchodzimy na strony, których zadaniem jest przekazanie jakiejś wiedzy, to jest to lepsze i bardziej praktyczne.

3. Blogi blogi blogi. W dzisiejszych czasach jest coraz więcej stron internetowych związanych z edukacją różnych dziedzin naukowych. Blogi językowe, matematyczne, humanistyczne... Do wyboru do koloru. Warto poświęcić chwilkę czasu na poszukanie odpowiedniego bloga do nauki. Dla mnie czytanie takich blogów bardzo motywuje do działania, a nie od dzisiaj wiadomo że czytanie pobudza mózg, więc....🤗
4. Ten podpunkt to będzie już taki dodatek. Napiszę w nim, jak dla mnie muzyka jest bardzo ważna w trakcie nauki. Mowa tu o muzyce w formie odgłosów natury, najczęściej do słuchania w trakcie medytacji. Niezwykle odpręża i sprawia, że chce mi się pracować na pełnych obrotach. Serdecznie polecam playlistę "Nature Sounds" z aplikacji Spotify. Hinduska czy arabska muzyka klasyczna też się tutaj sprawdzi (oczywiście bez wokalu, sama melodia). Na Spotify najlepsza playlista to "Indian Chill" 😊

niedziela, 3 marca 2019

Przetrwać kolejny semestr!

Dawno mnie nie było.. brak weny i chęci do pisania - często tak mam.
Jestem po swojej pierwszej (w życiu) sesji i serio myślałam, że będzie gorzej. O wiele gorzej. I tak jestem zadowolona ze swoich osiągnięć. Nie sądziłam, że zakończę ten semestr z dobrą średnią. O tyle miałam dobrze, że każdego dnia uczelnia ustaliła mi tylko jeden przedmiot (oprócz środy - akurat miałam wtedy filozofię i historię jednego dnia).

Jednak sesja, jako czynnik wywołujący u wielu studentów "depresję", wcale mnie nie oszczędziła. A dokładniej mojego zdrowia. Straciłam sporo nerwów, wylałam potoki łez. Załamałam się trochę po niezaliczeniu prawa i mikroekonomii. Nie poddałam się, ale też nie chciałam wciskać w siebie nadmiar wiedzy. Stwierdziłam, że co ma być to będzie ☻

Ale UDAŁO SIĘ. ♥


Jestem teraz na drugim semestrze. Przedmioty, tak samo jak i wykładowcy, wydają się być fajne i ściśle związane z moimi zainteresowaniami (nie wspominając o kierunku, bo to wiadomo). I jak zwykle, najgorszy plan mam we wtorek. Od 8:00 do 16:30. Już tego doświadczyłam - jest ciężko, szczególnie jeśli chodzi o wstawanie hah. No ale co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Trzeba być dobrej myśli.

I nie załamywać się od razu, jak ja to potrafię.




środa, 12 grudnia 2018

Warto studiować stosunki międzynarodowe?

Z tego względu, że dopiero rozpoczęłam studia na tym kierunku, dużo nie będę się wypowiadać. Cóż fascynującego może powiedzieć pierwszoroczna studentka? Jedynie podzielę się swoimi przemyśleniami z tych kilku miesięcy nauki..

Jednak zanim to zrobię, chciałabym przedstawić po krótce moją historię tego, jak się dostałam na tego typu studia. Trudno w to uwierzyć, ale nie za bardzo widziałam się na tej specjalizacji. Chciałam dostać się albo na koreanistykę albo na indologię. Na szczęście w ostatniej chwili się rozmyśliłam i zaczęłam szukać innej uczelni - wcześniej składałam papiery na UW (tak, bardzo chciałam na publiczną się dostać, dzięki Bogu zdecydowałam się na prywatną). Też wypadło na Warszawę, przejrzałam ofertę i stwierdziłam, że zarekrutuję się na stosunki międzynarodowe. Byłam pewna, że mnie przyjmą, więc nie musiałam się bać o swoją najbliższą przyszłość. Naprawdę jestem zadowolona z wyboru. Większość moich wykładowców to sympatyczne i otwarte osoby. Mam nadzieję, że się nie zawiodę..

Dlaczego polecam ten kierunek?
Jestem z natury osobą ciekawą świata i od jakiegoś czasu fascynuję się nauką, tak sama dla siebie. Przy wyborze studiów brałam pod uwagę fakt, czy będę miała możliwość poznawać coś nowego, a zarazem coś, co by mnie nie nudziło. Wybrałam Stosunki Międzynarodowe, mimo że się trochę bałam, czy podołam. Tyle wiedzy na raz? 
Jednak daję na razie radę, chodzę na zajęcia, czytam dodatkowe książki i mam sporo czasu dla siebie. Ogólnie studia na tym kierunku to niezmiernie intrygująca przygoda. Nie polecam oczywiście tym, którzy nie lubią historii czy geografii - te dziedziny akurat dominują na zajęciach, więc bardziej by to zniechęcało niż dawało jakieś profity. Jednak jeśli ktoś lubi, tak jak ja, uczyć się wielu rzeczy, to wydaje mi się, że się odnajdzie na takiej specjalizacji. 

Abstrahując trochę od refleksji nad studiami - jestem właśnie w trakcie pisania pierwszego (w całym swoim życiu) eseju naukowego. Dopiero co udało mi się napisać początek wstępu, ale jestem dobrej myśli. Piszę w kwestii konfliktu indyjsko-pakistańskiego. Może mi się uda ☺ I tak naprawdę nie wiem, po co napisałam ten post, więc nie zdziwię się, że spotka się z jakąś krytyką. Pisałam trochę na szybko i bez sensu. W sumie jak każdy wpis.. ale czym ja się przejmuję hah

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Odnaleźć szczęście

Wczoraj, po raz drugi w swoim życiu, byłam na lodowisku. Nie umiem jeździć na łyżwach, to fakt. Miałam nawet wątpliwości, czy to dobry pomysł.. ale nie chciałam kolejny wieczór siedzieć w 4 ścianach. Szczególnie jak miałam możliwość poznać nowe osoby.. I nie żałuję. Psychika człowieka lubi mącić w głowie (tym bardziej moja) i jak taki diabełek szepcze, że to strata czasu, że można w tym czasie coś poczytać, czegoś się nauczyć..

Każdy z nas potrzebuje takiej formy rozrywki jaka mu pasuje. Wtedy stajemy się szczęśliwi. Odczuwamy radość z życia, więcej się uśmiechamy. To co najbardziej nas przeraża, odtrąca, sprawia, że jesteśmy bardziej pewni siebie po wykonaniu tej czynności. Uważamy, że skoro nam to wychodzi, to już możemy góry przenosić. Niestety, nie zawsze to tak działa... Przeceniłam swoje umiejętności, zauważyłam swoje duże postępy w jeździe na łyżwach. Mój mózg popadł w euforię. Chciał więcej i więcej.. znaczy szybciej. Przez zbyt duże docenienie swoich możliwości upadłam 3 razy, z czego raz na kolano. Nie powiem, trochę bolało.



Wracając do tematu
Czy da się zauważyć coś pięknego w samym deszczu? Coś, co dałoby szczęście? Albo jak patrzymy na jakąś książkę, którą kupiliśmy ostatnio na wyprzedaży, to wywołuje u nas chociaż lekki uśmiech?
Nie zamierzam nikogo zmuszać do filozofowania, bo nie o to tu chodzi. Nie zadaję pytań szczegółowych. To nie jest potrzebne. 
Najlepsza odpowiedź, jak dla mnie, to będzie zawsze "nie wiem", w ostateczności "tak" oraz "nie" również. Wiadomo, pewność w życiu jest cenną sprawą. Ale czy mądrość nie polega właśnie na myśleniu, zastanawianiu się?

Dobry Boże, świece adwentowe symbolizują Ciebie, bo dzięki Tobie robi się coraz jaśniej. Ty przyszedłeś na świat i zajaśniałeś jak słońce, aby rozświetlić nasze życie.


Inspirację czerpałam głównie z ideologii Osho, mojego ulubionego (jak na ten moment) mistrza i filozofa :) wygląda, jakbym miała lekkiego świra na punkcie jego toku myślenia, ale w rzeczywistości w pewnej części się z nim nie zgadzam.


czwartek, 29 listopada 2018

Myślę, więc jestem?

Powinniśmy nosić w sobie ciągłą myśl o niebie i pamiętać, że w nagrodzie, która tam nas czeka, jest zarejestrowany każdy nasz gest; i żadna łza nie będzie daremna, żadne duchowe cierpienie nie zostanie przekreślone. ~ Ojciec Andrzej Madej

Dzisiaj miałam trochę gorszy dzień. Po zajęciach postanowiłam się przejść do centrum handlowego, który znajduje się niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Od razu na wstępie podkreślam, nie poszłam tam, aby popatrzeć na wyprzedaże czy promocje w sklepach z ciuchami. Jakoś mnie to za bardzo nie jara.. bardziej kierowałam się w stronę księgarni. Kiedy inne kobiety potrafią siedzieć kilka godzin, przymierzając stosy ubrań, ja w tym czasie mogę stać i przeglądać naukowe nowości. Brzmi dziwnie, może dlatego, że jestem taka "inna"? Mi się to całkiem podoba, nie narzekam.
I jeszcze jeden fakt - nigdy wcześniej nie interesowało mnie czytanie książek. Zawsze uważałam to za bardzo nudną czynność, wręcz monotonną. Nie wiem, czy to przez studia tak mi się odmieniło, czy po prostu mój stosunek do książek się polepszył. Paradoks z mego życia..


No ale co tak naprawdę ma tytuł tego posta do sytuacji, które opisałam? W sumie sama do końca nie wiem. To tak, jak z pytaniem "co ma piernik do wiatraka?" - jedni powiedzą, że nic, a drudzy będą upierać się przy przekonaniu, że piernik jest tworzony z mąki, która jest produkowana w młynie, który ulokowany jest w wiatraku blablabla... Ja wolę odpowiedzieć "nie wiem". Po co zastanawiać nad takimi głupotami?

Już mikroekonomię ogarnęłam (mniej bądź wiecej), konspekt do eseju wysłałam, to teraz w spokoju mogę poczytać książki i podziękować Bogu za dzisiejszy dzień ❤







P.S Z całego serca polecam zapoznać z wybitnym mistrzem duchowym z Indii - Osho ☺

poniedziałek, 19 listopada 2018

Studia z mojego filozoficznego punktu widzenia

Trudno mi jest uwierzyć, że pewien etap edukacyjny mam już za sobą. Mimo, że od października minęło trochę czasu, mam już za sobą jedno kolokwium, to i tak nie czuję się studentką. Wcześniej, jak się zerwałam z zajęć, to siedziałam w internacie cały czas zestresowana, żeby nikt mnie nie znalazł w pokoju. Na studiach profesorowie (niektórzy) nie wyciągają z tego konsekwencji. Dużo się zmieniło, a to tylko w przeciągu kilku miesięcy...


Mój zapał do nauki także wzrósł. Teraz czytam więcej książek, staram się opracowywać w głowie notatki z zajęć, które mam w zeszycie (taka forma zapamiętywania), zapisuję sobie w kalendarzu, co mam na dany dzień zrobić, aby się nie pogubić. Ale po co to wszystko? Często zastanawiam się, czy na pewno jest to tylko kwestia chęci dostania dobrej pracy.. no bo cóż z tego, że będę miała dobrze płatną pracę, jak nie będę szczęśliwa?
Abstrahując od moich retorycznych pytań, przywołam w tym miejscu słowa wielkiego geniusza A.Einsteina: Cała nasza nauka, w porównaniu z rzeczywistością, jest prymitywna i dziecinna – ale nadal jest to najcenniejsza rzecz, jaką posiadamy.
Na pewno zgodzę się z drugą częścią sentencji. Ale czy nasza nauka z pewnością jest prymitywna i dziecinna? Zostawię to do osobistej refleksji..
Teraz czas na codzienny mindfullness 😊

wtorek, 13 listopada 2018

(S)pokój kontra stres

Często zadaję sobie pytanie, czy jest taka możliwość, aby całkowicie pozbyć się wszystkich czynników stresogennych z mojego życia.. Czy wtedy mój organizm nie funkcjonowałby lepiej? Nie chcę się tu zagłębiać bardzo w filozofię biologii (dziwnie to brzmi, zdaję sobie sprawę), ale bez napięcia, trudno tu mówić o prawidłowym funkcjonowaniu. 

Przywołam teraz cytat z książki autorstwa trenerki wellness oraz psycholog klinicznej Arlene K. Unger "Spokój; Relaks i Mindfullness"
"Mała dawka stresu może być użyteczna. Nasze ciało jest przystosowane do radzenia sobie z umiarkowanym napięciem, które potrafi pomóc nam znaleźć koncentrację i motywację do działania."
Czyli po prostu stres daje nam przysłowiowego "kopa", który wywołuje zwiększenie ilości adrenaliny we krwi i pomaga nam w ucieczce. Ale jak to się pojawia częściej niż powinno?
Dr.Unger także opisała to zjawisko w swojej książce i opisała to jako fakt, iż "stajemy się nieszczęśliwi i tracimy wewnętrzny spokój". Dobrze, ale co robić, aby zapobiegać takiemu stanu rzeczy? Czytając różne artykuły na temat zwalczania stresu i czynników go wywołujących, muszę przyznać, że jest sporo ćwiczeń relaksacyjnych, które naprawdę są warte uwagi.

Na pewno mogę polecić medytację. Będąc chrześcijanką, raczej powinnam unikać takiej formy relaksu, ale ja uważam, że medytacja pomaga i pewnie Bóg nie ma mi tego za złe, że medytuję (co nie?). Na ten moment jestem na etapie: 10 minut medytacji plus muzyka, dostosowana do relaksacji mojego ciała i duszy. Szczerze- nie potrafię się skupić, nie mając zamkniętych oczu. Wtedy nie umiem się skupić na medytowaniu, dlatego dla mnie medytacja ruchowa nie byłaby odpowiednia (zbyt trudne zadanie dla mnie). 
Można zauważyć, że aby uspokoić myśli i osiągnąć wysoki poziom wyciszenia, trzeba trochę się napracować. No ale co się nie robi, dla świętego spokoju.. 
Kolejnym przykładem, który z pewnością mogę zarekomendować, jest głębokie oddychanie. Niby banalne, a jednak mało osób praktuje (albo robi to źle). Po kilku latach, sama stwierdzam, że aby wyczuć te słynne "3 głębokie oddechy", można się trochę napracować. Ale to tylko kwestia czasu, jak to mówią - Trening Czyni Mistrza. :)
I tak na koniec, aby już nie zanudzać, chcę powiedzieć o czymś, co każdy z nas (bez wyjątku) potrafi zrobić - uśmiech. Jak wiadomo, kiedy się uśmiechamy, nasz organizm wysyła sygnał do mózgu pt. "hej, jestem radosny", a wtedy wydzielane są endorfiny (tzw.hormony szczęścia), odpowiedzialne za obniżenie kortyzolu (hormonu stresu). A więc nie ma wymówek, uśmiechamy się nawet jak jesteśmy wkurzeni i zestresowani!